8 lut 2010
W poszukiwaniu owocowego Eldorado
Wrocilam wlasnie z absolutnie przepieknego miejsca, Queenstown na poludniu poludniowej wyspy. Dzieki spotkanemu jeszcze w Chch Anglikowi, zakwaterowalam sie w cudownym miejscu, malym schronisku z zupelnie innym klimatem, duzo spokojniejszym niz normalne backpackers i z absolutnie prze-fan-tas-tycz-nym widokiem na jezioro Wakatipu i gory Remarkables. Po tym miejscu wszedzie indziej bedzie kiepsko :) Sedzilam tam cztery dni, poznalam kilka fantastycznych osob, liznelam nieco z Mt Aspiring National Park.
Kapalam sie w jeziorze, ktore jest jeziorem gorskim, wiec jest strasznie zimne, ale kapiel byla naprawde super :) Okoliczne pagorki to nasze Tatry, wiec sie trzeba niezle wspinac. Nawet chodzienie po ulicach Queenstown jest wyzwaniem :)
Pracy niestety nie znalazlam, sady sa pelne zbieraczy, mnie juz nie chcieli.
Pojutrze ruszam dalej, ku polnocy (mniej wiecej) do Kaikorua i dalej do Nelson.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A co tam się zbiera?
OdpowiedzUsuńno i czy z ziemi, czy z drzewa?
Pracując pół roku da się zarobić na mieszkanie w Warszawie, czy trzeba przez dwa sezony?
Klara, a gdzie te kangury, co? :-)
OdpowiedzUsuńpol roku sie nie da bo sezon owocowy jest krotki :) zbiera sie z drzewa, spadow przeciez nikt nie chce jesc.
OdpowiedzUsuńEwcia, kangury zostaly w Australii!
Cześć Gosia!
OdpowiedzUsuńSuper Cię czytać! Dodałam Twojego bloga do ulubionych stron i teraz będę Cię odwiedzać codziennie :)
Marzenka przekazała to cudo od Ciebie - Jest pięknę, Bardzo, bardzo dziękuję!!!
Uściski!
Widzisz, Asia Cię będzie codziennie odwiedzać, zresztą nie ona jedna, to musisz coś pisać, a nie raz na tydzień :P
OdpowiedzUsuńKochani, dzieki ze jestescie ze mna, ale niestety nie zawsze mam dostep do internetu... Robie co moge :)
OdpowiedzUsuń