W ciago pieciu dni przeszlismy ok 52 km. Niby nieduzo, ale pogoda trzeciego dnia nas zmogla, lalo caly dzien, Oliver byl chory wiec dlaeko nie doszlismy. Szlak przepiekny nawet w deszczu. Fantastyczny las deszczowy dookola, a przez liscie przebija morze, dopiero wczoraj i dzis zrobilo sie niebieskie :) Pieciodniowa wedrowka z dala od cywilizacji, w dobrym towarzystwie, z dobrym jedzieniem, ktorego jednak okazalo sie byc za malo :)
A teraz decyzja do podjecia: pracaowac czy nie? czas sie kurczy a tu tyle do zobaczenia... Wszystkiego nie zobacze a doswiadczenie pracy tutaj moze byc super. Pomysle, do jutra mam czas. Jutro na poludnie!!! Czas zaczac nowy etap :)
Daj no zdjęcia od przodu.
OdpowiedzUsuńNo, tego Oliviera.
Ewka siedzi z nami i strasznie przeżywa.
No i zabierz się za robotę, kuźwa. koniec tych wakacji...
Ewka podpowiada, że za coś musisz tego kangura przywieźć.
No to macie! Fajny gosc, co?
OdpowiedzUsuńJade do roboty, krowy doic wsperac nowozelandzka produkcje mleka
no, fajny, fajny:).
OdpowiedzUsuńDojarek oni tam nie majo??
No majo, wlasnie jedna jedzie :)))
OdpowiedzUsuńRęczna? To jak nasza zmywarka. Tylko im cycków nie pourywaj.
OdpowiedzUsuń